poniedziałek, 11 marca 2013

Wojna sukcesyjna



Powstała nowa fundacja. I dobrze. Nieudolne państwo nie daje rady zaspokajać podstawowych potrzeb obywateli. Fundację powołało do życia trzech mężczyzn. Jacek Masłowski – filozof i psychoterapeuta, Wojciech Eichelberger – psycholog i pisarz. Wikipedia podaje ponadto tytuły jego ulubionych książek, co może być pomocne w rozumieniu intencji współtworzenia Fundacji Masculinum. Są nimi „Winnetou” Karola Maya i „Kariera Nikodyma Dyzmy” Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Trzecim członkiem hipostazji jest Edi Pyrek – podróżnik, pisarz, terapeuta i trener osobisty. Nie słyszałam o nim do wczoraj. A powinnam, bo zajmował się także kreowaniem wizerunku – przy wyborach do Sejmu i Senatu.
Zanim nie wczytałam się w program fundacji znalazłam drugi powód do radości – właśnie męską aktywność w obrębie tworzenia organizacji pożytku publicznego. Ponieważ fundacje powołują do życia głównie kobiety. Po pierwsze żeby wspierać dyskryminowane grupy społeczne. Co ma bezpośredni związek z zaniedbaniami ze strony państwa. Kolejne powody są związane z osobistymi przekonaniami i predyspozycjami. Mogą być nimi empatia, współczucie, poczucie misji czy ten bardzo prozaiczny – samo zatrudnienie.
Prezes Masłowski powiedział, na łamach Newsweeka, że fundacja chce odmienić przekaz, w którym facet to dupa i ciapa, albo sprawca przemocy. A ta nie jest udokumentowana badaniami, są jedynie statystyki. Dlatego fundacja zrobi rzetelne badania. Takich wątpliwości nie miał Jackson Katz pisząc „Paradoks macho. Dlaczego niektórzy mężczyźni nienawidzą kobiet i co wszyscy mężczyźni mogą z tym zrobić”. Masłowski podnosi też problem dyskryminacji mężczyzn na tle ich miejsca w domu. Który de facto do nich nie należy, jest domeną kobiet, które ich z tych domów wyrugowały. Do pracy, garażu albo baru. „Tak żyli rodzice, tak muszą żyć i oni.” Bardzo zgrabne przekłamanie. Fakt, kobiety są niepełnoprawną częścią patriarchatu, ale to jej admiratorzy wymyślili, że prawdziwy mężczyzna musi pachnieć whisky, koniem i tytoniem. Współczesnym koniem są konie mechaniczne – samochody. Symbolicznie – garaż.
Problemem dla założycieli fundacji jest zmuszanie mężczyzn, by ojcostwo przypominało macierzyństwo. Tu głupieję po całości. Pchają się do mnie natrętne myśli o aktualnym podziale obowiązków rodzicielskich: ojciec – jednorazowe wyjście na rower z synem, matka – cała reszta. Mam na myśli panującą tendencję, nie przypadki aktywnego współuczestnictwa w opiece i wychowaniu. Znam wielu ojców, którzy tak samo chętnie jak pójdą na spacer to i odprowadzą do przedszkola, poczytają dziecku książkę i pierwsi je przytulą. I żadnego, który będzie towarzyszył dziecku od rana do nocy. Chyba, że jest to ojciec samotnie wychowujący dziecko. Jaki zatem model ojcostwa będzie bliski fundacji skoro nie powtarzalne czynności przy małym człowieku.
Mamy dom, mamy ojcostwo. Jeszcze seks. Panowie dostają dwa sprzeczne komunikaty od kobiet – muszą być zawsze gotowi do fizycznej miłości, a jeśli już są to słyszą, że tylko dupa im w głowie. A to zabójstwo dla mężczyzn, będących w związku, „którzy mają wysokie potrzeby seksualne, a na ogół mężczyźni takie właśnie mają – są wręcz tacy, dla których seks stanowi jedyną drogę do bliskości”. Przekaz rozumiem, nie rozumiem co fundacja chce z tym zrobić. Jakoś nie umiem wyczytać między wierszami, że psychologowie pomogą mężczyznom w budowaniu bliskich relacji opartych na czym innym niż seks. Skłaniam się ku przemocy. Jasno o tym mówią wskazując na kobiety – sprawczynie niskiej samooceny mężczyzn.
„Kobiety zamiast swoich partnerów bić, wolą okaleczać ich psychicznie. Najczęściej odmawiają im uczuć, w tym ważnego dla mężczyzn seksu, ciągle ich krytykują, wyolbrzymiają porażki, nie dostrzegając tego, co panom się udaje. Przemoc psychiczna to także ciągła kontrola, ograniczanie kontaktów z przyjaciółmi. Często jednak po prostu wyzwiska, upokorzenia, albo szantaż. [...] Mam znajomego motocyklistę, któremu żona po tym, jak im się urodziło dziecko, kazała motocykl sprzedać. I on to zrobił – mówi Masłowski. Prezes nie rozwija tej myśli. Nie tłumaczy powodów sprzedaży motoru. Możemy się domyśleć, że rodzina stanęła przed wyborem – albo motor albo pralka. Może kierowca miał kilka wypadków przed narodzinami dziecka i partnerka uznała, że jak zniknie motor to zminimalizuje w ten sposób groźbę osierocenia dziecka. Przekaz bez uzasadnienia każe po prostu sądzić, że miała taką fantazję i zastosowała przemoc psychiczną wobec męża.
Kabaret Ani Mru Mru powiedziałby prześmiewczo o tej wypowiedzi „chłyt martengingowy”. Mnie nie do śmiechu. Bo Masłowski podkreśla, że jego „fundacja nie powstała jednak po to, by ślepo walczyć z feministkami, krytykować, czy ograniczać kobiety.” Nie można ich nawet o to podejrzewać, ponieważ nie są ani konserwatystami ani księżmi. „Którzy byli dotąd jedynymi adwersarzami feministek”. I to rodzi we mnie prawdziwy lęk o intencje fundacji. Nie mam wątpliwości, że mężczyznom jest potrzebna pomoc. Jednak to co proponuje fundacja wzmocni prawdopodobnie to z czym walczy ruch feministyczny. W imieniu obu płci, bo większości mężczyzn nie jest po drodze z równouprawnieniem. Dlatego nie wesprze jej ani Robert Kowalski ani profesor Wikrot Osiatyński, ale Kukizo- i Pospieszalskopodobni.
Mam skojarzenie z wojną secesyjną, gdzie Południe jest masculinum, a Północ to femina. Stawką jest współczesny„abolicjonizm” – zniesienie niewolnictwa (nieodpłatna praca w domu, różnice w wynagrodzeniu między kobietami a mężczyznami, szklany sufit, powszechna przemoc wobec kobiet, restrykcyjna ustawa aborcyjna, brak edukacji seksualnej, nierefundowany zabieg in vitro, ograniczony dostęp do antykoncepcji, utwierdzony przez KK obraz kobiety podległej i gorszej gatunkowo) i związanego z nim handlu kobietami. Proces, którym sterują feministki jest nie do zatrzymania. Nieprawość przekroczyła punkt krytyczny. Na jego końcu jest gwarancja równości płci. Taka Fundacja jak Masculinum może go tylko opóźnić w czasie. I tego straconego czasu mi właśnie szkoda. „Do garów ty zajebana polska kurwo” napisał dziś jakiś mężczyzna do Alicji Tysiąc.

Jacek Masłowski ma 40 lat, dwie córki i dwa motocykle.

1 komentarz:

  1. Bardzo mądry tekst. I wiele mi wyjaśnił.
    Gdy usłyszałam o tej fundacji, podobnie jak Pani, naprawdę się ucieszyłam. Bo po pewnym czasie czytania pewnym tekstów i słuchania różnych historii, dziewczyna taka jak ja dochodzi do wniosku, że każdy mężczyzna to bokser, albo menda bez charakteru (uogólniając ;-) ).
    I właśnie wtedy pojawia się fundacja, która chce odczarować te stereotypy. Moja reakcja była entuzjastyczna.
    Aż tu nagle słyszę takie głupotki jak to kobiety odbierają mężczyznom męskość, odmawiają uczuć w postaci seksu, bo przecież są im to
    winne, a rola mężczyzny powinna być taka jak Pani mówi...

    Czasem zastanawiam się, czy to moje (nasze) poglądy są dziwne, czy to świat zwariował już dawno i nie potrafi wrócić do normalności.
    Pozdrawiam serdecznie i raz jeszcze gratuluję świetnego tekstu!

    OdpowiedzUsuń