wtorek, 19 lutego 2013

Geje żyją krócej


Geje żyją dłużej
kolaż: Lidia Barc
 Do Bydgoszczy przyjechał amerykański psycholog Paul Cameron. Niby psycholog, ale z tego parszywego miotu homofobów. Uważa, że osoby homoseksualne żyją krócej i są źródłem patologii. Fakt, rzężę od trzech tygodni. Ale lekarka pierwszego kontaktu stwierdziła zapalenie zatok. O homoseksualizm jakoś nie zahaczyła. Ale Cameron wie lepiej. Swoje wnioski dotyczące umieralności oparł na analizie nekrologów publikowanych w dwóch gazetach wydawanych w San Francisco. Nie byłam w Ameryce, ale rozumiem, że za Wielką Wodą pisze się „John Dick, lat 39, gej”, „Emma Cunt, lat 41, lesbijka”. I niby żyją krócej, ale jednak mają dzieci, które „są bardziej podatne na zachowania patologiczne – częściej popadają w konflikty z prawem, korzystają z pomocy społecznej, miewają próby samobójcze i są bardziej skłonne np. do gwałtów”. Naturalnie, według Camerona, homoseksualizm jest chorobą psychiczną. Porównywalną z narkomanią i nikotynizmem. Poczułam się jakby gorzej. Nie dość, że palę się do dziewczyny, to jeszcze palę. Do Bydgoszczy zaprosił Camerona lokalny Klub Frondy. Spotkanie odbyło się w domu parafialnym sanktuarium Królowej Męczenników. Żaden komentarz nie będzie lepszy od tych okoliczności. Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne wykluczyło Camerona z członkostwa w 1983 roku za pogwałcenie kodeksu etycznego. Family Research Institute, którego Cameron jest prezesem, znajduje się na liście amerykańskich „grup nienawiści” organizacji Southern Poverty Law Center, zajmującej się obroną praw obywatelskich.
 O Cameronie powinno się pisać Paul C., ponieważ idee które głosi, są ciężkim przestępstwem wobec czucia i rozumu. Przed Bydgoszczą Paul C. wyłożył się na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II. Dwa lata temu na głoszenie jego herezji nie zgodziły się trzy uczelnie. Moja macierzysta – Uniwersytet Mikołaja Kopernika, UAM w Poznaniu i Uniwersytet Szczeciński. W Toruniu nie obyło się pewnie bez rozlewu krwi. Zarydzykuję tezę, że na rzecz wykładów silnie lobbowały Radio Maryja, Telewizja Trwam i „Dziennik Polski”. Mocne wsparcie miał prawdopodobnie w osobie Aleksandra N. Profesora pedagogiki, dziekana Wydziału Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Nalaskowski sprzeciwił się w 2011 roku sejmowemu projektowi ustawy, zezwalającej na adopcję dzieci przez pary homoseksualne: „Nie mówi się też o tym, że homoseksualizm się reprodukuje, a taka zmiana w rodzinnych domach dziecka to tworzenie przestrzeni do reprodukcji homoseksualizmu. Rodzice homoseksualni, tworzący dom dziecka, nie są w stanie przekazać dziecku w procesie wychowania właściwego wymiaru życia seksualnego człowieka. Ten wymiar będzie zawsze wymiarem spaczonym, wymiarem chorym. Tak jak homoseksualizm jest chory, choć Organizacja Zdrowia uznała, że nie jest. Absolutnie jestem przeciwny udzielaniu pozwoleń na prowadzenie domów dziecka przez homoseksualistów. Decyzja Sejmu jest kuriozalna i chora. Apeluję zdecydowanie do posłów, aby nie było takiego prawa”. 
 Obu „naukowcom” marzy się powrót do roku 1991 i ponowne wpisanie homoseksualizmu na listę chorób Światowej Organizacji Zdrowia. Swoje argumenty powtarzają jak mantrę – nie odkryto genu homoseksualizmu, tego typu zachowanie jest dziedziczone kulturowo i można je leczyć. Muszę to koniecznie powiedzieć moim heteroseksualnym rodzicom, którzy wychowali jedną hetero- i jedną homoseksualną córkę. Powiem jednak tylko mamie. Tata zmarł na pohybel rewelacjom Paula C. Żył krócej i był źródłem patologii – popadał w konflikty z prawem, korzystał z pomocy społecznej, miał skłonność do gwałtownego zachowania, stosował przemoc fizyczną wobec żony, chorował na nikotynizm i alkoholizm. Co nie wynikało z jego nekrologu.