środa, 21 marca 2012

Barbara Chutnik

Barbara Chutnik, 22 maja 2012

Barbara Chutnik. Babcia Sylwii Chutnik. Tej Sylwii Chutnik. I na tym można by zakończyć opis siedemdziesięcioletniej kobiety w Polsce. Kobiety, którą określa spełniona rola reproduktorki. Matki, a następnie babci. Z panią Barbarą jest jednak „kłopot”. Energiczna, zdecydowana, „twarda jak Roman Bratny”, wszędobylska, pracowita, zaradna. Słowem – nie do zdarcia. Na Pradze Północ mówią o takich babkach „Mariola, na którą nie ma…bata”, powiedzmy.
Poznałyśmy się na Facebooku. Zwróciłam uwagę na jej zdecydowane komentarze, rozczulającą konsekwencję w ignorowaniu interpunkcji i ortografii, niepopularne poglądy w odniesieniu do wiodącego wyznania w Polsce, sytuacji kobiet i osób homoseksualnych, stosunek do zwierząt. Byłam ciekawa kim jest z bliższej perspektywy. W ubiegłym roku pani Barbara miała 69 lat, urodziła się w 42 roku. Ja w tym samym czasie skończyłam 42 lata, rocznik 69. Ale mamy ze sobą więcej wspólnego. Prześmiewczo mówię, że klniemy z równą fantazją. Pani Barbara niesie ze sobą dwie straty – pożegnała dwumiesięczną córeczkę i męża. Partnera straciła w ubiegłym roku – warszawiaka z krwi, kości i tatuaży. Zbudowały jej osobowość też inne role: fryzjerki, kioskarki, dziewiarki, właścicielki warzywniaka, pończoszarki, przemytniczki kożuchów z Turcji i sprzedawczyni kurczaków na bazarze. Mam podobne różnorodne doświadczenia. Trenerki, opiekunki do dzieci, top managerki, sprzątaczki, coacherki, sprzedawczyni, masażystki, dziennikarki, tłumaczki, właścicielki agencji reklamowej, specjalistki do spraw szkoleń, osoby prowadzącej spotkania autorskie, wyrobnicy-restauratorki. Ale nie jestem przekonana, że akurat to jest naszym zbiorem wspólnym. Co ma zresztą matematyka do uczuć wyższych.
Myśląc o pani Barbarze myślę o czasach, kiedy kobiety tworzyły wspólnoty. Razem pracowały, wychowywały dzieci, były wobec siebie lojalne. Bo wierzyły w swoją siłę. Takich kobiet wokół siebie szukam, takich kobiet potrzebuję, taką kobietę w pani Barbarze znalazłam.
Czasem się spieramy. O moje palenie, o idealizowanie Sylwii, o bezzasadność przemocy fizycznej wobec dzieci. Pozostajemy przy swoich opiniach i poruszamy kolejne sprawy. Z seksem włącznie. Co ustawia mnie raczej w roli kogoś zaufanego niż związanego więzami krwi. Jest takie powiedzenie – przyjaciele to rodzina, którą sami sobie wybieramy. Z tego punktu widzenia pani Barbara należy do mojej rodziny.
Nie ma bata na Barbarę! I niech tak zostanie. Na siedemdziesiątkę tego życzy nasza szczęśliwa siódemka – Lidka, Anka, Leoś, Magia, Astra, Wiki i zaginiona w akcji Coco.