piątek, 29 lipca 2011

Amy Amy Amy

Amy Winehouse. Wzięła i odeszła. Mam uczucie braku. To tak jakby umarła Olga Tokarczuk i nic już dla mnie nie miała napisać. Od przyjazdu do Anglii mamy rodzinną tradycję – każdy wyjazd zaczynamy od słuchania piosenek Amy w samochodzie. Bo jest mi bliskie to, o czym pisze, bliska jest mi jej wrażliwość. W Internecie pojawiły się głosy, że ubolewamy nad jedną śmiercią degeneratki a nie obchodzi nas 92 ofiar zamachu w Oslo. Obchodzi. Za zdegenerowane uważam myślenie o Amy w kategoriach wykolejonej osobowości. Alkoholizm jest chorobą. Podobnie narkomania i nikotynizm. Nie przyszłoby mi do głowy śmiać się z czyjegoś wylewu krwi do mózgu. Z tych samych powodów nie drwię z uzależnienia od alkoholu. Nie zgadzam się z niemądrym argumentem, że wylewu się nie dostaje na własne życzenie, ale za picie każdy sam odpowiada. Uważam, że odpowiadamy za to w takim samym stopniu. Dietą, sposobem przeżywania emocji, zanieczyszczeniem środowiska, stresem. Podstawą w leczeniu uzależnień jest dotarcie do powodu, dla którego się pije czy pali. To uzależnienie od określonego sposobu myślenia. Głównie o sobie. Z takich ludzi nie chce mi się śmiać. Tylko z tych, którzy nie widzą dalej. Którzy widzą tylko słaniającą się na nogach Amy Winehouse na koncercie w Belgradzie.
Za każdym razem, kiedy widzę zdjęcie Amy Winehouse myślę o Sylwii Chutnik. Znam Sylwię, ale nie na tyle, żeby jej o tym powiedzieć. Z obawy o niezrozumienie oparte na delikatnym charakterze urody. Moim zdaniem obie są do siebie bardzo podobne. Ten typ urody określam dla swoich potrzeb mianem niepokojącej. Co oznacza, że codziennie osoba o takiej urodzie może wyglądać inaczej. Może być tym, kim zechce. Bo jest, kim chce. Funkcjonuje takie przekonanie, że na naszych twarzach odbija się to, kim jesteśmy wewnątrz. Jest mi to bliskie w myśleniu o niepokojącej urodzie. Nie widzę w takiej twarzy wielkich oczu, ale zobaczone i przeanalizowane zdarzenia. Nie dostrzegam idealnie wykrojonych ust, ale słowa, które musiały z nich paść. Ja je dostałam od Amy Winehouse w piosenkach, od Sylwii Chutnik w książkach. Podobny typ urody ma Grzegorz Ciechowski. Dlatego jak napisał piosenkę dla pieniędzy, to nie była to masakra. Zrobił coś „z niczego”. Z takim samym zaufaniem podejdę do wszystkiego, co napisze Sylwia. Jeśli napisze dupa na płocie to podejdę i tę dupę pogłaszczę. Bo już wiem, że nie napisze tego bez artystycznego powodu. Kora, Joanna Bator, Renata Przemyk, Olga Tokarczuk, Anna Maria Jopek, Sylwia Chutnik, Maria Peszek. Mam z czego czerpać. Mój syn musi poczekać na swoich bohaterów. Chyba, że polubi melodie oparte na trzech akordach albo Chmielewską po 1993 roku. Trzy akordy darcie mordy.
I go back to black.

wtorek, 12 lipca 2011

Sylwia Chutnik' 1979

Dziś Sylwia Chutnik ma urodziny. To dla mnie ważne, ponieważ Sylwia jest dla mnie ważna. Pisząc spotkałam się z uwagą, że za dużo jest w moim pisaniu innych ludzi. Że sama mam wystarczająco dużo i ważnego do powiedzenia. A ja na to za ks. Tischnerem mówię, że prawdy są trzy: cała prawda, święta prawda i gówno prawda. Jest jeszcze moja prawda.
Myślę przy tej okazji o Oldze Tokarczuk, która napisała opowiadanie Najbrzydsza kobieta świata zainspirowana wizytą w Patologisches Museum w Berlinie. Julia Pastrana czekała na to spotkanie. I jest taki francuski serial animowany o powstaniu Ziemi. W odcinku Był sobie człowiek Neandertalczyk wyrzuca okrągły przedmiot, a on się toczy. Tak wynaleziono koło. Potem elektryczność, telegraf i prezerwatywę. Co rok mniej mamy do odkrycia. Na naszą oryginalność składają się ludzie, których spotykamy, przeczytane książki, przeżyte emocje. Myślę, że dzięki temu jesteśmy kolorowi lub szarzy. Sylwia jest wyraźna, zdecydowana, dojrzała, mądra, określona. Pamiętam jak Kazia Szczuka zapytana, przez nieprzytomnego dziennikarza, czy ma zdanie na jakiś temat odpowiedziała „oczywiście, że mam zdanie, mam zdanie na każdy temat”. Podobnie Sylwia. Uważam za upokarzające umieszczanie w ankietach, wśród możliwych odpowiedzi „tak” i „nie”, również responsu „nie mam zdania”. Widziałam kiedyś sondę uliczną. Pan zapytany o to kto jest aktualnym prezydentem Polski odpowiedział - nie jestem z Wrocławia. Nie wiem czy opinia idzie za nami w świat. Wiem, że moi angielscy przyjaciele zapytali mnie czy wiem kim jest Karol Darwin. Potem to samo dotyczyło Charlesa Dickensa. I na taka sondę przystaję. Kiedy kogoś poznajemy nie wiemy kim jest, co wie i co czuje. Sylwii bym takiego pytania nie zadała. Przy Sylwii się podciągam z dojrzałości, z tolerancji, z empatii. Tego nauczyła mnie też koszykówka. Więcej wynosiłam z meczy rozgrywanymi z drużynami lepszymi od mojej. Z lepszym gra się lepiej. I najwięcej kontuzji odnosi się tam gdzie grają niedoświadczeni gracze. Doświadczony gracz nie zareaguje na pierwszy zwód. Dopiero na drugi. Jeśli zareaguje to wpadacie na siebie i kontuzja jest jak marzenie. Sylwia ma 32 lata. Jestem od niej dokładnie dziesięć lat starsza. Miałam statystycznie więcej czasu na przeżycie, nauczenie się, czerpanie z tego. Ale to Sylwia jest dla mnie autorytetem. Mogę za nią książki nosić. Moją silną stroną jest to, że wiem kto i o czym pisał.
A zaczęło się niewinnie. Jadąc do pracy w Empiku słuchałam w samochodzie radia. Jakaś babka powiedziała „mało sprzątam i dużo o tym mówię”. Dziennikarka powiedziała, że to było spotkanie z Sylwią Chutnik. Dojechałam do pracy, znalazłam na stronie wydawnictwa numer do Sylwii i zaprosiłam ją na spotkanie autorskie. Parę tygodni później dostała Paszport Polityki. Nie dlatego, że się ze mną spotkała, ale dlatego, że ma coś ważnego do powiedzenia. Że ma niebanalną osobowość. Dlatego mnie do niej ciągnie, dlatego chcę żeby mógł w jej orbicie krążyć mój syn. Dlatego mało o niej piszę, ale dużo mówię i myślę.